piątek, 30 listopada 2018

SAMA W CIĄŻY...MOJA HISTORIA

Witajcie kochani :)

Powinnam zacząć od tego, że ten blog będzie poniekąd rodzajem mojej terapii.
Mam na imię Paulina i mam 28 lat. Do niedawna wiodłam szczęśliwe życie z moim ukochanym. Mieliśmy wspólna firmę i wszystko pozornie było ok....pozornie, bo sprawy jednak się pokomplikowały.

Z tatą mojego synka byliśmy razem 11 lat. Od 2 lat byliśmy w trakcie załatwiania formalności ślubnych. Mieliśmy firmę, zawsze byliśmy razem. Byliśmy naprawdę szczęśliwi.
Ale za dużo miodu też szkodzi.
Rok temu poznałam kogoś przez internet. Byłam zachwycona bo był "inny" niż mój narzeczony. Zachłysnęłam się nie wiadomo czym. Najgorsze było to, że przestałam dbać o moj faktyczny związek.

Układało się między nami tak źle, że już nie zwracałam uwagi na konsekwencje tego co robię...wyjechałam do nowo poznanego chłopaka nadal będąc w związku ( wiem, wiem co myślicie).
Nie wiedziałam że jestem w ciąży z narzeczonym.


Oczywiście od razu dowiedział się o wszystkim bo powiedziała mu o ty moja "przyjaciółka". Wróciłam po tygodniu. Mieszkanie było już puste a ja...zaczęłam się budzić i uświadamiać sobie co się stało.
Nagle zrozumiałam co zrobiłam miłości mojego życia. Osobie z która łączyło mnie 11 najpiękniejszych lat życia. Ale on już nie chciał ze mną rozmawiać.


Dogadaliśmy się że o dziecko dbamy oboje. On zatopił się w pracę i nie myślał o życiu prywatnym. Mówił że kiedyś wrócimy do tematu "MY" ale musi minąć trochę czasu.
Czas mijał. Ja  ciągle się łudziłam że wszystko będzie dobrze. Sama kompletowałam wyprawkę dla synka b jego nic nie interesowało. 
Zapytany o nazwisko czy cokolwiek związanego z synem zbywał temat i nie odpowiadał. Wszystko więc zorganizowałam sobie sama, płacąc sama rachunki i utrzymując się tylko z umowy o pracę.


Myślałam że wspólni przyjaciele się odemnie odwrócą ale nadal mamy kontakt. Z tatą dziecka tez mam kontakt bo łączą nas tez niestety sprawy finansowe związane ze wspólną firmą, kredytami itp.
Uwierzcie mi że pierwszy trymestr wyłam z tęsknoty a nim. Dosłownie WYŁAM. Wiem jednak, że mam czego chciałam. Na początku spotykaliśmy się czasami u niego by spędzić ze sobą chociaż parę minut. Obecnie nie ma to mijsca.


Dziś jestem już w 34 tygodniu ciąży. Sama spakowałam walizkę do szpitala i pewnie urodzę syna w samotności. Nie obwiniam nikogo bo wiem, że jest to tylko moja wina. 
Spotkałam jednak na swojej drodze dobrych ludzi na których zawsze mogę liczyć. 
Obecnie jestem na zwolnieniu lekarskim i myślę jak rozwiną się sprawy. Może założę własną firmę...nie mam wyjścia, muszę wziąć życie za bety i iść dalej. 
Czy płaczę?...oczywiscie że tak. Już zawsze będę płakać bo na własne życzenie straciłam to, co miałam najcenniejsze.
Ostatnio zapytałam o kwestie związane z utrzymaniem syna, w odpowiedzi dostałam tylko "Przecież masz pieniądze z ZUS"...Jeśli sprawa nadal będzie ta wyglądać, pozostaje mi wejsć na drogę sądowa. Nie chcę jednak roić tego komuś,..kto nadal jest moim życiem.



Obecnie jak mówiłam jestem w 34 tygodniu ciazy i czekam z niecierpliwością na moją drugą miłość. 
Czas pokarze co będzie dalej. 
Nie dajcie się omamić chwili...może was kosztować więcej niż przepuszczacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz